wtorek, 27 października 2009

Wielkie redukcje kadr.



Ryzyko otrzymania wypowiedzenia jest zawsze jednak w czasach kryzysu wzrasta i chyba każdy musi się liczyć ze zwolnieniem, z wezwaniem do kadr celem wręczenia wypowiedzenia. Każdy piątek, każdy ostatni dzień miesiąca to stres. Zadzwonią czy nie??

Najczęściej moment wręczenia wypowiedzeń można wyczuć. Słyszy się dziwne plotki krążące po firmie na temat poszczególnych osób, atmosfera gęstnieje i odechciewa się chodzenia do pracy. Pojawia się pytanie czy lepiej być zwolnionym czy lepiej być tym "ocalonym"??

Opinię są różne tak jak różni są ludzie. Prawdą jest jednak, że wraz z odejściem zwolnionej osoby jej obowiązki nie znikają. Ktoś musi przejąć pracę, którą dotychczas wykonywała osoba zwolniona. Każdy uważa, że zarabia za mało i dodatkowe obowiązki bez podwyżki czy chociażby premii nie są przyjmowane z radością. A zwolniona osoba najczęściej tylko w opinii pracodawcy robiła niewiele.

Jakie rozwiązanie jest więc najlepsze?? Utrzymanie stanowiska czy odebranie w kadrach wypowiedzenia??

zdjęcie. źródło: www.biznes.interia.pl

5 komentarzy:

  1. Zależy to najprawdopodobniej od wielu czynników. Jeden z nich to na przykład obciążenia finansowe danej osoby. System wtłacza wielu ludzi w spirale kredytową poprzez nakręcanie konsumpcji. Wielu ludzi żyje mocno na kredyt i wówczas na myśl o zwolnieniu pewnie oblewa niejednego zimny pot strachu. To smutne, że w wielu firmach ludzie traktowani są jak cytryna. Wyciska się z nich wszystko po czym wywala. Najlepszym lekarstwem zdaje się być duży zapas gotówki. Można wówczas spać w miarę spokojnie (jeśli chodzi o pracę oczywiście) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. W dzisiejszych czasach niestety ciężko o zapas gotówki. Wysokość wypłaty często nie pozwala na odłożenie na tak zwaną "czarną godzinę". Zaskoczeniem dla mnie jest jednak fakt, że osoby zagrożone zwolnieniem, z kredytami na koncie wypowiadając się mówią: lepiej niech mnie zwolnią, za takie wynagrodzenie znajdę pracę wszędzie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, wielu ludzi zarabia na tyle mało, że faktycznie bardzo trudno coś im oszczędzić. Wielu jednak zarabiając całkiem nieźle myśli raczej o konsumpcji (czego sam byłem przykładem w zamierzchłej już :) na szczęście przeszłości) Po traumatycznych doświadczeniach finansowych jakoś zmienia się perspektywa. Okazuje się, że wcale nie trzeba wydawać tyle ile do tej pory. Wydaje mi się, że bardzo często to kwestia nastawienia a także presji społecznej otoczenia, mody, istnienia w kręgach, itp. Moje spostrzeżenia dotyczą oczywiście tzw. klasy średniej. Sprawa nieco inaczej ma się z ludźmi naprawdę biednymi. Generalnie jeżeli chodzi o zatrudnienie, zauważam w Polsce (w innych krajach nie pracowałem) syndrom, który nazywam "obozem koncentracyjnym". Bardzo trudno jest uwolnić się z czegoś co określa się mianem kompetencji. Człowiek zostaje zaszufladkowany ze względu na swoje doświadczenia. A przecież zmieniamy się w trakcie naszego życia i niekoniecznie chcemy podążać dobrze znaną drogą. Przekraczanie matrixu własnych kompetencji bywa ciekawym wyzwaniem, co o tym myślisz?

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja duma podpowiada mi tylko jedno - zwolnić sie zanim mnie zwolnią.
    Kto wie, co nas czeka...

    Pozdrawiam
    Nieimiennik

    OdpowiedzUsuń
  5. Nieimiennik - Witaj;)
    Jestem takiego samego zdania. Podejrzewam jednak, że pracownikom żal odprawy;) i wolą poczekać na ruch pracodawcy.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń