piątek, 27 marca 2009

W poszukiwaniu smoczka...


Ranek jak to ranek. Wstałam razem z mężem. Mąż poszedł do pracy ja jak zwykle, w okresie macierzyńskiego oczywiście, zostałam w domu. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić obudził się Kuba i się zaczęło... Dziecko marudne, jeść nie chcę, pielucha sucha więc myślę sobie smoka mu pocisnę. Taaa tylko gdzie ten smok. Poszukiwania zostały rozpoczęte. Dziecko płacze - matka szuka. Przekopałam łóżeczko, wlazłam pod meble i nic. Zadzwoniłam więc do swojej Drugiej Połowy w nadziei, że pamięta gdzie ów smoczek leży. Niestety nadzieje pozostały niespełnione a poszukiwania kontynuowane. Z poszukiwań smoczka zrobiły się wielkie porządki wyszłam bowiem z założenia, że nawet jeśli jestem "ślepa" to zauważę go przy porządkach. Niestety mieszkanie posprzątane, smoczka nie ma. Zrezygnowana napisałam sms-a do mojej Drugiej Połowy: kup smoczek i... szukam dalej. Ooo radości zguba się znalazła ale ... dopiero po zakupie dwóch nowych smoczków. Złośliwość rzeczy martwych bo kto by pomyślał, że leży sobie spokojnie w nosidełku a niestety mówić nie umie:(

wtorek, 24 marca 2009

zmiana wizerunku


Zaczęłam nowy etap swojego życia. Po wielu latach udanego małżeństwa doczekaliśmy się potomstwa. Potomstwo ma już prawie dwa miesiące i rośnie zdrowo a ja... Ja zaczęłam robić porządki w garderobie. Okazuję się, że połowa ciuchów nadaje się do opuszczenia naszych czterech ścian - albo za małe albo nie ten krój albo... I pojawiło się pytanie co kupować?? Dotychczas dominującym stylem w mojej szafie był styl sportowy, w którym czułam się wyśmienicie. I pod tym względem niewiele się zmieniło ale ... przecież nie można wiecznie biegać w jeansach. Postanowiłam coś z tym zrobić a wydaje się, że obecna sytuacja jest najlepszym ku temu momentem. Postanowiłam zacząć od zakupu odpowiedniego stroju do chrztu naszego Kuby. A potem systematycznie rozszerzać garderobę.

Mam już pewną wizję stroju. Znalazłam już ciuszki - wzory, które zamierzam na siebie założyć i pokazać światu nowe JA. Teraz muszę jedynie rozejrzeć się po sklepach za takimi fasonami albo ewentualnie kupić materiał i dać uszyć krawcowej. Najważniejsze jednak to wiedzieć czego się szuka, czego się chcę...

czwartek, 19 marca 2009

Powrót....


W sobotę rozpoczynam swój WIELKI COME BACK. I wcale nie mówię tutaj o jakimś nadzwyczajnym wydarzeniu. Ot po prostu zapisałam się na kurs językowy. Kurs hmmm będzie wymagał nieco wysiłku z mojej strony ale nie o to tutaj chodzi. Wreszcie po 10 miesiącach prawie całkowitego braku kontaktu ze światem zewnętrznym (nie licząc męża, rodziców i lekarza) "wychodzę do ludzi":) No cóż, trzeba się liczyć z niewielkim szokiem jaki może doznać zarówno moja osoba jak i towarzystwo jakie napotkam na swojej drodze. To jednak może być nieuniknione. Póki co staram się przygotować do tego dnia najlepiej jak to możliwe pod każdym względem również tym wizualnym ....

wtorek, 17 marca 2009

...i mnie dopadło


Nieuniknione dopadło mnie również. Parę dni temu moja Druga Połowa zakomunikowała "gardło mnie boli". Myślę sobie: trudno zdarza się. "Zaczęło to i przejdzie" odparłam. Niestety na drugi dzień nie było wcale lepiej, gardło bolało dalej a do gardła doszła temperatura, katar, kichanie etc. Wtedy jeszcze niczego nie przeczuwałam. Nie pierwszy i nie ostatni raz jak jedno z nas jest chore, przecież nie oznacza to, że od razu i mnie weźmie. Jedyna myśl jaka mnie nękała to chronić Kubę i w sumie pod tym względem nic się nie zmieniło. Mój mąż choróbsko dzielnie zwalczył ale... okazało się, że wspaniałomyślnie podzielił się nim ze mną. Zawsze był z Niego dobry chłopak:) Dzisiaj rano wstałam z bolącym gardłem. Temat jednak trochę zbagatelizowałam - Ot boli to i przejdzie. Standardowo. Teraz jednak nie jest już tak wesoło. Gardło rwie, że szok, temperatura, katar:( Ohhh Oby szybko przeszło i oby tylko nie na Kubę.

piątek, 13 marca 2009

Zwycięstwo !!!


Wreszcie po 5 tygodniach od porodu i po wczorajszej "załamce" dotyczącej wymiarów mojego ciała, dzisiaj ku ogromnemu zdziwieniu zmieściłam się w swoje stare jeansy. Wprawdzie trochę na siłę i sadełko lekko się wylewa ale...humor mi się wreszcie poprawił:) Czuję się jakbym dostała ogromny zastrzyk energii.

czwartek, 12 marca 2009

Ku pamięci


Wczoraj mieliśmy czas wspomnień. Patrzyliśmy z mężem na naszą kruszynkę i rozpamiętywaliśmy lata naszego małżeństwa. Było ich sporo, w lipcu tego roku minie 10 lat jak powiedzieliśmy sobie sakramentalne "TAK". Lata były różne jak w każdym chyba małżeństwie od wzlotów do chwil zwątpienia. Zdarzały się kryzysy. Zawsze jednak marzyliśmy o powiększeniu się rodziny. Niestety chcieć to nie zawsze móc. Ale przecież nie należy się poddawać i kierując się znanymi hasłami, które towarzyszyły mi w domu rodzinnym od samego niemal początku: "...do upartych świat należy" albo "...głowa do góry i do przodu" walczyliśmy z przeciwnościami losu o realizację swoich marzeń. W końcu ku radości całej rodziny test ciążowy pokazał dwie kreski. Niestety nie wszystkim było dane dożyć tej chwili. Teraz jednak wiemy, że Kuba jest z nami również dzięki gorącym modlitwom Babci...

środa, 11 marca 2009

"Powrót do życia"


Po czterech tygodniach od porodu nareszcie zaczynam wracać "do życia". Do łask wróciły wreszcie chwile namiętności z mężem. Zaczynam również ćwiczyć mięśnie brzucha i poprawiać ogólną kondycję. Muszę się jednak trochę kontrolować żeby nie przesadzić - zaczynam od 10minutowych ćwiczeń aerobowych, aeroboxing wprowadzę później. Jeszcze dużo pracy przede mną ale teraz przynajmniej zaczynam już działać co mnie ogromnie cieszy. Po prostu SUPER...

poniedziałek, 9 marca 2009

nocne rozmowy


Nocne życie to może nie jest to co mi służy. W nocy opowiadam różne rzeczy i najczęściej moja Druga Połowa ma przy tych dyskusjach niezły ubaw. Bierze wiec na mnie sporą poprawkę ale nie wszystko jest w stanie przewidzieć. Dzisiaj w nocy a było koło 1. wypaliłam: ... jak będziesz kończył to mnie obudź to zmienimy pozycję...
...i kto by pomyślał, że mowa była o karmieniu miesięcznego Kubusia:)

początki bloggera

wtorek, 03 marca 2009

pokaz możliwości...

Dzisiaj Kuba dał pokaz swoich dziecięcych możliwości. Trzeba przyznać, że jak na 24-dniowe dziecko to ma siłę przebicia:) Zaczął już w nocy a i teraz to pewnie jeszcze nie koniec. Krzykiem wymusił wszystko na czym mu zależało. Sterroryzował rodziców i ... poszedł spać. Teraz się żarliwie modlimy aby ten sen się nie skończył zbyt szybko....

17:37, sophia

piątek, 20 lutego 2009

dzień we dwoje

I ... stało się. Moja Druga Połowa poszła dzisiaj do pracy. Zostaliśmy z Kubą sami w domu. Na razie idzie nam całkiem dobrze najedliśmy się a i pieluszkę też mamy czystą. Dzionek jeszcze się wprawdzie nie skończył ale podobno najtrudniejsze są początki więc ...

11:00, sophia

czwartek, 12 lutego 2009

wreszcie w domu

Po kilku dniach pobytu na oddziale położniczym wreszcie wróciliśmy do domu. Po raz pierwszy w TRÓJKĘ :) Nasze maleństwo urodziło się 07.02.2009 o 21.50. Zdrowy i śliczny chłopczyk. Nasze oczko w głowie:) Teraz "stajemy na głowie" żeby mu niczego nie brakowało a miał nie być rozpieszczany...

09:43, sophia

czwartek, 05 lutego 2009

przewrotność losu

Już nas trafia... Najpierw miała leżeć "sztywno" bo maluszek pcha się na świat a teraz minęło już kilka dni od wyznaczonego terminu porodu i pomimo powrotu do aktywności: spacery, ćwiczenia, chodzenie po schodach, porządki - nic się nie dzieję. Nie uśmiecha mi się poród wywoływany ale mam wrażenie, że bez niego się nie obejdzie - a szkoda. Zbliża się data, w której mam zgłosić się do szpitala i z każdym dniem czuję się bardziej nerwowa. Jakaś paranoja...

16:48, sophia

niedziela, 01 lutego 2009

... a my czekamy

nadal na naszą iskierkę. Ciekawe czy jeszcze długo będzie trzymać rodziców w napięciu. Oby nie. Na dłuższą metę jest to męczące i chyba nikomu nie służy.

14:42, sophia

środa, 21 stycznia 2009

wielkie oczekiwanie

Od paru dni szczęśliwie mogę się ruszać:) Wzięłam się za porządku - to się nazywa instynkt wicia gniazda hihi. Oczywiście nikt inny nie jest w stanie tego zrobić za mnie:) Ale dzięki temu trochę odżyłam. Niestety są też minusy ostatniego okresu ciąży, mianowicie boli mnie dosłownie wszystko o każdej porze dnia i nocy. Każdego dnia odliczam dni do porodu i mam ogromną nadzieję, że lekarz w swoich proroctwach, o dużej możliwości wcześniejszego rozwiązania, nie pomylił się bo długo tak nie dam rady...

10:48, sophia

piątek, 09 stycznia 2009

szare komórki

Leżąc 8 m-cy w łóżku można dostać przysłowiowego "kota" a podstawowe łamigłówki rosną do rangi niemożliwych do zrobienia. No i stało się. Zauważyłam ostatnio, że moje szare komórki trochę się uśpiły pomimo ciągłych starań. Cały czas szlifuje przecież swój angielski więc zmuszam się automatycznie do pewnego umysłowego wysiłku a jednak okazało się, że to nie wystarcza. Dorzuciłam więc jeszcze łamigłówki SUDOKU. Teraz mam prawie cały czas zagospodarowany a efekty zobaczymy później, oby pozytywne...:)

16:34, sophia

czwartek, 01 stycznia 2009

Świat z pozycji ....

....łóżka:(

10:38, sophia

poniedziałek, 29 grudnia 2008

wybór szpitala

Jeszcze do niedawna wydawało nam się, że decyzja w tej sprawie została podjęta i jest jedyną słuszną decyzją. Do czasu... A dokładnie do dnia wczorajszego. Zaczęliśmy przygotowywać torbę do szpitala, zrobiliśmy rozeznanie jakie formalności i gdzie trzeba załatwiać po porodzie i okazało się, że Chorzów w ogóle nam nie pasuję. Oczywiście nie wspominając już o nowinkach z forum, które nas przeraziły ale... forum to przecież mogą być również plotki. Niemniej jednak postanowiliśmy nie sprawdzać tego na własnej skórze. Zaczęło się szukanie szpitala w naszym mieście z dobrą renomą i odpowiednimi warunkami. Ostatecznie nie rodzi się co dzień:) Okazało się, że w grę wchodzą dwa szpitale. Jeden państwowy i jeden niepubliczny. Oba polecane. Dzisiaj jesteśmy jednak bardziej przekonani do tego państwowego ale ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła. Przeprowadzimy jeszcze wywiad środowiskowy...

11:06, sophia

piątek, 19 grudnia 2008

"ukołysanka" piosenka do nienarodzonego dziecka

...Witaj maleńkie, najczulsze me ukochane.

Czy Ci bezpieczne pod moim sercem schowanie.

Czy już wiesz co ból i sen i że wkrótce przyjdzie dzień, gdy zobaczysz światło, a ja dotknę Cię pierwszy raz.

Jak tak się lękam o Twoje serce maleńkie.

Czy Ono będzie mądre i dobre i pięknę.

Czy Cię ugnie byle wiatr, gdy wyruszysz w cały świat, śpij spokojnie, zawsze będę czuwać i kochać Cię...

źródło: TeleTydzień nr 51, s.109

13:08, sophia

NLP

Super książki. Wiele możliwości pracowania nad sobą zarówno pod względem komunikowania się z otoczeniem jak i rządzenia własnym życiem. Dopiero zaczynam swoją podróż z tego typu literaturą ale czuję, że będą efekty a przy okazji dużo zabawy. I zaczynam właśnie formułowanie realnych celów na 2009rok, się będzie działo:)

11:12, sophia


poniedziałek, 24 listopada 2008

rozmowa o 2. w nocy

Ostatnio przez zaawansowaną ciążę nie potrafię spać. Kończy się to najczęściej moim niewyspaniem bo sen po 20 minut nie daję możliwości odespania wszystkiego. Ostatnia noc była podobna ale wydarzyło sie coś zabawnego:) Przebudziłam się o 2. w nocy i mówię do swojej Drugiej Połowy:

- Kochanie obróc się na drugi bok. Na te słowa mój mąż odpowiada:

- ale dlaczego? Chrapię?

- nie

- to dlaczego?

- nie wiem, jak coś wymyślę to Ci powiem. I poszłam spać:)

Rano przy śniadanku mieliśmy niezły ubaw, zapewne coś mi się wcześniej śniło tylko co....

10:00, sophia

czwartek, 13 listopada 2008

powrót do łóżka

Od czterech tygodni zaleceniem lekarza wróciłam do łóżka. Niestety nic nie wskazuje na to, żeby miało się to zmienić przed rozwiązaniem. Nic na to nie poradzę. Zaczynają mi się kończyć pomysły na zagospodarowanie sobie czasu. Wróciłam do czytanie książek naukowych i przymierzam się do kolejnej podyplomówki a później może doktorat. Mimo wszystko coraz bardziej jestem zmęczona tą bezczynnością - zwłaszcza, że wcześniej śmigałam i nic mi nie dolegało. Mieliśmy wypracowany podział obowiazków domowych, który wszystkim odpowiadał, a teraz hmm katastrofa. Moja Druga Połowa pada na twarz bo wszystko jest na Jego głowie. "Piękne" są uroki rodzicielstwa....

09:48, sophia

wtorek, 28 października 2008

27tc - III trymestr

Tak, tak. To już końcówka. Do planowanego porodu zostało 96 dni:) Trymestr zaczął się jednak potężną chandrą. Niewiele brakowało a cały dzionek by trafił szlag. Na szczęście moja Druga Połowa zniosła to dzielnie. Kochanie obiecało mi nawet, że po porodzie pójdę sobie do fryzjera, kosmetyczki, zapiszę mnie do jakiegoś fitness klubu albo na zajęcia aikido. I jakoś dziewnie prawie od razu wrócił mi humor. Wstąpiła we mnie jakaś energia:) Wiem może to dziwne, powinnam mieć skierowane myśli na dzidziusia a nie na własne zachcianki ale bezczynne leżenie w łóżku doprowadza mnie do szewskiej pasji. Ja tak nie potrafię, nie potrafię leżeć i patrzeć jak moje kochanie uwija się żeby wszystko pochwytać. I pozostają mi jedynie marzenia, marzenia które mam nadzieję uda mi się pogodzić z rolą mamy. Najlepszej mamy.

11:12, sophia

środa, 22 października 2008

glukoza 75

Wczoraj miałam kolejne pobranie krwi ale tym razem było znacznie "ciekawiej":( badanie dotyczyło ewentualnego stwierdzenia cukrzycy ciążowej więc pobranie krwi było dwukrotne. Przyjmowała mnie ta sama pielęgniarką co ostatnio więc na tzw. dzień dobry ogarnęło mnie już przerażenie. Po pierwszym, szczęśliwie zakończonym pobraniu musiałam wypić szklankę, tak całą szklankę glukozy, oczywiście na pusty żołądek i odczekać całe dwie godziny. Porażka. Na szczęście mój żołądek wytrzymał próbę, nie zbuntował się aż tak bardzo a co za tym idzie nie byłam zmuszona do powtórzenia badania. Pielęgniarka poradziła sobie ze strzykawką idąc na łatwiznę i wbijając się dwa razy w tą samą żyłę. Niestety do końca dnia wszystko naokoło mnie "pachniało" glukozą i mam chyba trwały wtręt do słodyczy. Szczęśliwie ma to za sobą. A teraz czekam na wyniki...

12:22, sophia

wtorek, 07 października 2008

pobranie krwi

Dziś czekały mnie niestety następne badania krwi. Pomimo brzydkiej pogody zwlokłam się z łóżka i poszłam do przychodni. A tam miłe zaskoczenie:) przychodnia pusta, czekać nie trzeba. Weszłam jako pierwsza i jedyna póki co chętna na kłucie brrr. Takie kłucie do przyjemności nie należy zwłaszcza jak żyły są nie widoczne (od urodzenia) i każda pielęgniarka patrząca na rękę, z igła we własnej ma przerażenie w oczach. Najlepiej im wychodzi wkłuwanie się w palec ale niestety nie wszystkie badania na to pozwalają. Tak więc dzisiaj pielęgniarka - odważna persona - chwyciła igłę do ręki i ruszyła... dla nie wtajemniczonych dodam, że właśnie w tym momencie Jej odwaga znikła a u mnie pojawił sie strach. Pielęgniarka jakaś nowoczesna bo zwykle kłuły mnie klasycznie, w zgięciu ręki zaś ta po kilku minutach wpatrywania się z miną jakby chciała uciec z gabinetu stwierdziła:

- Będziemy kłuć poniżej, może tutaj będzie łatwiej.

Pomyslałam sobie RATUNKU !!!!!! Na szczęście ufffff trafiła, przeżyłam a następne badanie krwi za miesiąc.....

10:41, sophia

środa, 01 października 2008

źródła wiedzy

Do tej pory czytałam wszystko co dotyczyło ciąży i dolegliwości z nią związanych. Teraz najwyższy czas to zmienić. Już wiadomo, że będzie chłopak, wiadomo że Kubuś więc ... Zaczęłam zbierać literaturę, która pomoże mi w pięlęgnacji noworodka. Nieukrywam, że obecnie na rynku jest tego sporo ale z całego jej gąszczu udało nam się wybrać kilka publikacji, które znacznie nam ułatwią, jak się zdaję, trudne początki.

14:08, sophia

wtorek, 30 września 2008

badania

Dzisiaj miałam robione badania genetyczne 4D. O terminie przeprowadzenia badań wiedziałam już trochę wcześniej więc miałam sporo czasu do analizowania wszystkiego co wiąże się z ich zrobieniem i ... jak się okazało do niepotrzebnych nerwów:) Badanie przede wszystkim miało potwierdzić, że Kubuś jest zdrowy i rozwija się prawidłowo. Szczęśliwie tak też się stało. Wszystko u Niego w porządku ale aktora to z Niego nie będzie - co chwila obracał się do nas pupą i nawet buzię starał się ukryć przed światem zewnętrznym:) Taki wstydliwy....

16:16, sophia

sobota, 27 września 2008

wybór imienia

Wybór najlepszego imienia dla naszego maleństwa nie było łatwą sprawą. Zaczęliśmy wybieranie imion praktycznie już w I trymestrze i przez długi czas dziewczynka miała dostać na imię Malwina a chłopak Igor. Wszystko się zmieniło gdy lekarz stwierdził "będzie chłopak". Dyskusja na temat imienia rozgorzała na nowo. I tak z Igora zrobił się Szymon potem Tymoteusz, Bartosz, Kacper aż wreszcie stanęło na Jakubie (Kuba, Kubuś, Bubi). I jak można się domyślić jest to ostateczna decyzja no chyba, że.... lekarz się pomylił i urodzi się dziewczynka. Co się zdarza:)

11:56, sophia

czwartek, 25 września 2008

Niespodzianka

Wszystkie znaki, tabele i zabawy znalezione przeze mnie w internecie wskazywały, że urodzi się dziewczynka dodatkowo ta utracona w ostatnim czasie uroda utwierdzała mnie w tym przekonaniu a tutaj niespodzianka... Wczoraj w trakcie wizyty kontrolnej okazało się, że na 90%(100% pewność daje jedynie poród) będzie chłopak. Hmm cięzka sprawa bo podobno chłopaków się trudniej wychowuję. Ale... damy radę:) I tak sobie myślę, że będę w mniejszości... ale może i na to się znajdzie jakaś rada:)

07:53, sophia


w poszukiwaniu matki chrzestnej

Długo debatujemy już z mężem na temat wyboru matki chrzestnej dla naszego maleństwa. Sprawa nie jest prosta. W mojej rodzince rodziły się prawie same chłopaki a niestety żaden z nich nie założył jeszcze rodziny. Na placu boju pozostały jedynie koleżanki. Z koleżankami to różnie bywa, dziś są a jutro...hmm. Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła ale myślę, że nasze dyskusje skończą się pomyślnie...

09:58, sophia

czwartek, 18 września 2008

w oczekiwaniu na dziecko

To już 21.tydzień. Jestem coraz sprawniejsza a moja Druga Połowa ma ze mnie coraz więcej pożytku. Wreszcie nie wszystko jest na Jego głowie. O wiele częściej jak dotychczas po powrocie z pracy może liczyć na obiad na stole i lekko ogarnięte mieszkania. Chociaż nie na wszystko się zgadza. Mój widok z miotłą dzisiaj wcale Go nie uszczęśliwił więc mimo lepszego samopoczucia chyba powinnam jednak trochę spasować....

piątek, 05 września 2008

wreszcie na nogach

Po kilkumiesięcznej przerwie w chodzeniu wreszcie stanęłam na nogach i zaczęłam się w miarę swobodnie poroszać. Liczę, że nie jest to chwilowe i będę mogła normalnie funkcjonować do końca ciąży. Na razie poruszam się jedynie po mieszkaniu ale jednak. Mam nadzieję, że z każdym dniem moja sprawność ruchowa będzie lepsza a maleństwo będzie się zdrowo rozwijało

14:12, sophia

wtorek, 02 września 2008

hiszpański

Od kilku miesięcy siedzę a w zasadzie leżę w domu. Powoli zaczyna mnie trafiać szlag. Pocieszam się, że za niedługo pogoda się popsuję będzie szaro i buro i znacznie łatwiej będzie przesiedzieć kolejny dzień w domu. Chociaż... nie jest przecież powiedziane, że za miesiąc nie zaczne swobodnie "biegać" po sklepach a wtedy to nie ja będę miała problem tylko moja Druga Połowa:)). Póki co staram się zagospodarować sobie czas czymś pożytecznym i ... padło na naukę języka hiszpańskiego. Już niedługo przekonam się czy mój upór w dążeniu do celu nie osłabł. Na razie odważnie pokonuję kolejne lekcje. I mam nadzieję, że to się nie zmieni bo przecież nie czas i pora żeby teraz naukę hiszpańskiego zamienić na aikido....

17:09, sophia

czwartek, 22 maja 2008

Urodziny

Dzisiaj świętujemy urodziny mojego męża. Szczęściarz z niego. Dzień Urodzin przypadł w tym roku w ciągu tygodnia a jednak w dniu wolnym od pracy:))) Dzień wyjątkowy. Osoba wyjątkowa. Całuski:)))

----------------------------------------------------------------

pogoda

W ostatnim czasie pogoda nas nie rozpieszcza. Zaczyna mnie już to męczyć. Wszystkie plany związane z bieganiem odkładam z dnia na dzień i nic z tego nie wychodzi. Budzę się rano i znowu pada ... Ćwiczenia ograniczają się za to do machania kończynami w mieszkaniu. Nie powiem jest fajnie ale z czasem chciało by się to urozmaicić. No i wracamy do punktu wyjścia. Pogoda...

10:12, sophia

wtorek, 13 maja 2008

Trzynasty

W taki dzień jak dziś to nie powinno się w ogóle z domu wychodzić !!!!

17:43, sophia

wizyta w banku

Dostałam polecenie służbowe:

- pójdzie Pani do banku po opinie dla naszej firmy

Myślę sobie dobrze. Przecież doskonale wiem gdzie jest ten bank, prawie pod oknami mojego mieszkania. Wyjdę wcześniej z pracy, załatwię to w pięć minut i po krzyku. Reszta czasu dla mnie. I tak zrobiłam. Wczęsniej oczywiście dostałam pełna informację co mam odebrać z jakiego pokoju i na którym piętrze. Dojechałam do banku. Wchodzę głównymi wrotami:))) I pedzę na III piętro ( zgodnie z instrukcją ). Jak już się wdrapałam po schodach ( bo oczywiście grunt to kondycja) to okazało się, że pokoju nr 9 na tym piętrze raczej nie znajdę:((( był pokój 109 ale 9 niestety nie. No trudno, myślę pewno napewno nastąpiło jakieś przekłamanie. I korzystając z okazji zagadałam pierwszą osobe, która sunęła korytarzem. Mówię Pani grzecznie skąd jestem i w jakiej sprawie. Zrobiła zdziwione oczy i mówi:

- ale to chyba nie tu, ja nie znam tematu ani osoby, która ewentualnie by się tym zajmowała

Trochę się zdziwiłam bo jakby na to nie patrzeć nie wróżyło to niczego dobrego. Ale grunt to pewność siebie. Myślę sobie bank na pewno ten !!!!! Na szczęście spotkałam na owym korytarzu jeszcze jedną Panią, która po przedstawieniu przeze mnie sprawy stwierdziła, że z pewnością chodzi mi o pokoje w drugiej części budynku i skierowała mnie do odpowiednich drzwi. Muszę przyznać, że odetchnęłam z ulgą bo już zaczynałam się lekko niepokoić...

17:42, sophia

sobota, 26 kwietnia 2008

czas na zmiany

Dziś mija ostatni dzień kiedy podajac swój wiek na początku mam "2":((( jutro to będzie już tylko historia. Piękna ale jednak tylko historia. Chyba najwyższy czas zaniechać obchodzenia urodzin. W końcu to co tu świętować. Jednak zacząć postanowiłam od zupełnie czego innego. Bo przecież człowiek ma tyle lat na ile wyglada. I idąc tym tokiem rozumowania postanowiłam zrobić wszystko aby wygladać jak najlepiej przez jak najdłuższy czas. Pierwsze kroki już poczyniłam. A za jakiś czas zobaczymy czy mi się to udało....

14:53, sophia

środa, 23 kwietnia 2008


umowa

wreszcie, doczekałam się !!!! Mam stałą umowę. I teraz mogę się zacząć martwić resztą....")))

19:34, sophia

Fitness

Zbliża się lato, czas wystawiania do słońca nie tylko twarzy:)) W związku z tym postanowiłam więcej uwagi poświęcić swojej figurze i zadbać o poszczególne partie ciała. Rozważałam wiele możliwości ze sztukami walki włącznie. Ostatecznie zdecydowałam się na szeroko rozumiany fitness. Wiem, nie jest to zbyt oryginalna forma ćwiczeń ale przecież nie o to w tym chodzi. Na początek, żeby nie robić wstydu w klubie, ćwicze sobie w zaciszu domowego ogniska. Na szczęście mamy telewizor z wieloma kanałami do oglądania i moja Druga Połowa nie zwraca zbytniej uwagi na moje pokraczne ćwiczenia. Poniekąd wykonuje je raczej dobrze bo boli mnie dosłownie wszystko a podobno właśnie po tym można poznać czy są właściwie wykonywane. A od następnego miesiąca, jak już się trochę rozciągnę, do klubu (aerobik, siłownia). ... O ile się wcześniej nie rozsypie :))))

19:17, sophia


czwartek, 17 kwietnia 2008

moda

Wszystkie dziewczyny w pracy z naszego działu, oczywiście w przerwach, buszują po aukcjach internetowych w poszukiwaniu.... butów o odpowiednim kolorze. Ostatnio stanęło na kolorze żółtym, chociaż nie było to tak od razu oczywiste. Brałyśmy również pod uwagę różowe jednak okazało się, że sama zainteresowana różowe juz posiada co znacznie ułatwiło sprawę. Żółtych było znacznie więcej i można było powybrzydzać. Z zakupem bywa różnie. Zdarza, że ktoś inny niezauważalnie podbije naszą stawkę i kiszka. Ale z każdym dniem nabieramy wprawy. W końcu wygramy...............

17:06, sophia

niedziela, 13 kwietnia 2008

zielona torebka

Ostatnio idąc za modą wiosenną kupiłam sobie zieloną torebkę. Torębka jest śliczna ale... Teraz trzeba kupić coś do tej torebki, jakiś zielony element, który będzie łącznikiem pomiędzy moją osobą a torebką. Hmmm. Może pasek, korale albo apaszka. Ciężko się zdecydować bo wybór jest ogromny a przesadzić bardzo łatwo... Ostatecznie przecież nie chcę wyglądać jak ufoludek:)))

17:42, sophia

sobota, 22 marca 2008

ostatnie przygotowania

W związku z tym, że w powszechnym tygodniu chodzę do pracy całe przygotowania świąteczne zostały odłożone na ostatni dzień tzn Wielką Sobotę. Wstałam zatem wcześniej niż zwykle i pobiegłam na zakupy. Zbiegałam całe osiedle i oczywiście wszędzie odstałam co swoje. Zadowolona wpadłam do mieszkania oznajmiając, że najgorsze za nami. Z taką świadomością żyłam do czasu kiedy........... pozamykali wszystkie sklepy na osiedlu a nam przyszła ochota na skosztowanie szynki:((( Wtedy mnie olśniło: CHRZAN !!!!! Niestety. Bezskutecznie próbowałam uratować sytuację. Wszystko zamknięte. No cóż, myślę sobie - Bywa. Chrzan kupię po Świętach i ...... szynkę w razie potrzeby też :)))

15:19, sophia


czwartek, 20 marca 2008

"spokojny dzionek"

W środę, ostatni dzeń przed Świętami byłyśmy w pokoju w pełnym składze. Od czwartku miało się to zmienić i na placu boju pozostałam jedynia ja, sama. Dziewczyny z działu zapewniały mnie, że to nic bo "będzie spokój". No i rzeczywiście nic nie zapowiadało, żeby miało być inaczej. Wykładowcy ostatnie zajęcia mieli w środę więc.... Poza tym kto myśli dwa dni przed świętami o pracy ?? Przyszłam więc do pracy na luzie no bo jak..... I się zaczęło. Kołomyja. Wszyscy czegoś chcą oczywiście wszystko - na wczoraj. A jak się człowiek spieszy to wszystko się wali i .......... O godzinie 13. miałam już dosyć. Myślę sobie gdzie ten spokój upragniony. Jutro czeka mnie następny "spokojny dzień" tym razem zamknę się chyba w pokoju od środka i będę udawać nieobecną. Inaczej się nie da:)))

WESOłYCH śWIąT !!!!!

18:29, sophia

czwartek, 13 marca 2008

sukces

Wreszcie!!! Po całym tygodniu biegania po sklepach w poszukiwaniu butów, udało się. Jestem przygotowana na nadejście Świąt. Nie będę się musiała ukrywać w kościele za filarem w celu ukrycia obuwia o wątpliwym wyglądzie. Mam buty. I to nie jedne. Tak mi się spodobało to kupowanie, że kupiłam od razu dwie pary. Teraz pozostaje mieć nadzieję, że będą wygodne.

20:02, sophia

niedziela, 09 marca 2008

Buty

W dzisiejszych czasach zakup butów wydaje się czymś bardzo prostym. Niestety do czasu, kiedy trzeba je kupić i na dodatek ma się pewną wizję tego buta. Wtedy zaczyna się bieganie po sklepach najczęściej bez efektów. Można przebiegać cały weekend, zedrzeć podeszwy posiadanego obuwia, wkurzyć się i nic.... A jak już jakieś obuwie pasuje fasonem to okazuje się, że albo kolor nie ten albo nie ma właściwej numeracji. Szok. Ale co mi pozostaje, szukam dalej................

11:35, sophia

piątek, 22 lutego 2008

odcięta od świata

Po całym tygodniu pracy wróciłam do domu szczęśliwa, że zaczyna się weekend. Zjadłam sobie obiad i postanowiłam resztę dnia spędzić na luzie. Żadnego głupiego sprzątania. Na porządki przyjdzie czas jutro dziś odpoczywam. Włączyłam komputer, żeby sprawdzić czy może ktoś coś napisał albo napisać do kogoś. Przejrzałam kilka stron internetowych i ku mojemu rozczarowaniu w prawym dolnym rogu ekranu pojawił się komunikat "łącze internetowe odłączone". Myślę sobie trudno. Mamy przecież jeszcze telewizor i zawsze coś ciekawego się znajdzie. Telewizor działał ale... niestety do czasu. Po kilku minutach oglądania zrobił się niebieski ekran i koniec. Wystraszona zaczęłam sprawdzać co jest powodem takiej sytuacji. Na szczęście, ku mojej ogromnej radości, nie była to wina telewizora tylko sygnału. Po godzinie braku kontaktu ze światem zaczęłam chodzić trochę nerwowa, bo przecież miałam plany na popołudnie i wieczór a tutaj kiszka, nic nie działa:(((. Z wrażenia posprzątałam mieszkanie a sygnału nie ma dalej. Na szczęście koło 20. zlitowali się nad lokatorami i wszystko wróciło do normy. XXI w. a wystarczy odciąć sygnał i już nie wiadomo co z sobą począć:(((

20:46, sophia

poniedziałek, 18 lutego 2008

wizyta wykładowcy

Dzionek jak każdy inny zaczął się spokojnie. Każda z nas zatopiła się w swoich obowiązkach, radio grało a minuty płynęły i z każdą następną zbliżały nas do końca dniówki. W pewnym momencie drzwi się otwierają i wpada wykładowca.

- Dziewczyny ratujcie !!! Przeszukałem całe mieszkanie w sobotę i nigdzie nie mogę go znaleźć

- Zdziwione, pytamy. Ale czego Pan nie może znaleźć??

- PITu. Odbierałem od Was w poprzednim tygodniu i gdzieś go zgubiłem, ratujcie, oddrukujcie

- Patrzymy po sobie zdziwione, bo żadna z nas nie wydawała PITu temu Panu, i z uśmiechem na ustach stwierdzamy, że to nie mozliwe, bo dopiero w sobotę był sprawdzany i możliwy do wydania jest od dziś

- Na to wykładowca uparcie, pokazując dokładnie miejsce gdzie go podpisywał stanowczo twierdzi że NA PEWNO dostał.

Szczęśliwie sytuacja się wyjaśniła. Pan odebrał swój upragniony dokument a naszego działu już przez resztę dnia nie opuścił dobry humor.

19:47, sophia

czwartek, 14 lutego 2008

walentynki 2008

Z okazji wyjątkowości dnia dzisiejszego władze uczelni zorganizowały dla pracowników, w szczególności dla kobiet koncert walentynkowy. "Ballady i Romanse" w wykonaniu Rosjanina. Atmosfera dopisała, wszyscy bawili się wyśmienicie. Były BISY i dedykacje. Jak to bywa chyba w każdym zakładzie pracy dedykacje bywały podszyte nutką złośliwości co od razu było komentowane i w odpowiedzi "piłeczka" wracała do autora owych życzeń. O nasze żołądki oczywiście też zadbano chociaż... nie wzięto pod uwagę, że część z nas jest na diecie, którą niestety w tej sytuacji szlag trafił. Ogólnie dzień był bardzo sympatyczny i muszę przyznać, że nie mogę się doczekać Dnia Kobiet......

17:37, sophia

środa, 13 lutego 2008

sama w pokoju

Od dwóch dni koleżanki z pokoju szkolą się na kursie, który niestety dla mnie odbywa się poza murami uczelni. I jak to zwykle bywa pod nieobecność najbardziej wtajemniczonych w sprawy działu najwięcej się wtedy dzieje. Odbieram masę telefonów z różnymi pytaniami, drzwi się nie zamykają od wykładowców, którzy przyszli zapytać o ..... i pracowników, którzy akurat dziś (i żaden inny dzień nie wchodzi w rachubę) potrzebują to czy tamto. Mózg mi paruje i nie wiem od czego zacząć. Dzisiaj na szczęście w związku z datą (13) uczelnia działała trochę spokojniej bo prezes trzynastego nic nie robi, żeby nie zapeszyć a trzynastego w piątki w ogóle bierze wolne. Szkoda tylko, że nie wprowadził ogólnie takiej zasady na uczelni. Ale nie można mieć wszystkiego...Na szczęcie owe dni samotności mijają bo od jutra wraca wszystko do normy. Koleżanki wracają po szkoleniu więc pozostanie przekazać sprawy, z którymi się nie uporałam i zająć się resztą bieżących już zadań. Swoją drogą to niewiarygodne ile różnych problemów ludzie są w stanie poruszyć w ciągu dwóch dni.......

19:06, sophia


niedziela, 10 lutego 2008

ważne rozmowy

Niedawno rozpoczął się Post. Czas bardzo istotny dla wielu Polaków. Postanowiłam więc utrzymać tradycję rodzinna i jako kobieta przypilnować aby wszystko przebiegało należycie. Przy okazji zakupów, bo wtedy jest jakoś najwięcej czasu na rozmowy, postanowiłam wtrącić co nieco o postanowieniach wielkopostnych. Zwracam się więc do mojej Drugiej Połowy:

- Kochanie, zaczął się Post zastanawiałeś się już nad jakimś postanowieniem dla siebie?? W odpowiedzi usłyszałam jedynie kąśliwe.

- Po kim ty to masz ??

Myślę sobie no może rzeczywiście trochę przesadziłam. Ale postanowiłam nie poddawać się tak od razu i kontynuuje dalej naszą rozmowę. W między czasie obeszliśmy sklep wzdłuż i wszerz. Koszyk napełnił się po brzegi i stwierdziliśmy, że najwyższy czas skierować się do kasy bo trzeba to jeszcze donieść do domu.Przy kasie po raz kolejny zdecydowałam się zagadać męża o postanowienia. W odpowiedzi usłyszałam:

-Nie będe uprawiać seksu.

Myślę sobie, to się odegrał:(( A już myślałam, że zaczynam panować nad sytuacją i tym razem moje miało być górą.......

21:57, sophia

sobota, 09 lutego 2008

"niezawodny sprzęt"

Mój mąż uwielbia grzebać przy komputerze i modernizować go. W tym celu wymienia przeróżne elementy komputera dla poprawienia jego sprawności i funkcjonalności. Jakiś czas temu wymienił również klawiaturę i myszkę, oczywiście musiały być bezprzewodowe. Przyniósł "to" do domu i zaczął w odpowiedzi na mojego kąśliwe uwagi, sugerujące nie potrzebny wydatek, przedstawiać swoje argumenty. Wysłuchałam cierpliwie, pokiwałam głową i zamknęliśmy temat. Bo o czym tu dyskutować po fakcie. Rzeczywiście zakup owego asortymentu miał swoje dobre strony ale.... działa na baterie, które niestety co jakiś czas się kończą i trzeba je wówczas wymieniać. Myszka szaleje, klawiatura nie działa itp. Oczywiście wymiana baterii przypada zawsze w najmniej oczekiwanym momencie i tak: albo nie ma naładowanych na zmianę baterii albo nie ma czasu:((. Tym razem było jednak zupełnie inaczej. Baterie naładowane były a i owszem, nawet czasu miałam mnóstwo tylko, że baterie akurat były w pokoju, w którym Moja Druga Połowa odsypiała nockę i wejście do pokoju mogło skończyć się Jego przebudzeniem i fatalnym nastrojem do końca dnia. Postanowiłam poczekać aż wstanie bo przecież nie komputer jest najważniejszy. Nie mniej jednak znowu zostałam bez komputera. Hmmm. Najważniejsze to modernizacja, która jest nieunikniona.

10:52, sophia

czwartek, 31 stycznia 2008

pechowa mikrofala

Rok temu za ciężko zarobione pieniądze kupiliśmy mikrofalę (z wiadomych powodów nie podam tutaj marki owej mikrofali). Uradowani nowym zakupem przystąpiliśmy do sprawdzania jej możliwości. Funkcji miała sporo więc... Niestety radość z zakupu nie trwała długo. Już po kilku miesiącach sprzęt trafił do serwisu. Po następnych kilku tygodniach sytuacja niestety się powtórzyła znowu i znowu... I takim sposobem w okresie gwarancji byliśmy przynajmniej trzy razy pozbawieni sprzętu kuchennego. 2 tygodnie temu uradowani przywieźliśmy mikrofalę do domu, z kolejnej naprawy, głeboko wierząc, że tym razem to już na pewno ostatni raz i teraz mikrofala będzie nam długo służyć, a my zapomnimy co to serwis. Niestety. Po raz xxx... przekonaliśmy się, że na tym sprzęcie nie można polegać. Dzisiaj moja Druga Połowa postanowiła sobie zrobić coś ciepłego do zjedzenia właśnie w mikrofali. Nie mozna mieć do nikogo o to pretensji bo przecież po to była kupowana rok temu. Miało być szybko i smacznie. Nacisnął więc przycisk służący do otwierania mikrofali i wtedy.... walnęło żywym ogniem. Nawet bezpieczniki nie wytrzymały tego napięcia. I takim sposobem nastąpiła kolejna awaria. Tak sobie myśle, że chyba już nie ma pod naszym dachem osoby chętnej, która zawiozłaby ów sprzęt do serwisu i jeszcze zapłaciła za naprawę. Bo ileż można jeździć. ...i czy w niej jest w ogóle coś dobrego. Trzeba będzie pomysleć o nowej. Tylko tym razem będzie to na pewno inna firma.....

17:40, sophia

wtorek, 29 stycznia 2008

dzień jak co dzień

Ze spokojnego snu wyrwał nas tradycyjnie budzik. Myślę sobie ktoś kiedyś musiał strasznie nie lubić ludzi skoro wymyślił wstawanie do pracy w tak wczesnych porach. No ale cóż nam pozostało. Jak co dzień trzeba było się zebrać rano do pracy. Nie było najgorzej bo mąż załatwił sobie II zmianę i szczęśliwie mogłam skorzystać z własnego transportu. W związku z tym dzień rozpoczęłam nie najgorzej. Przyszłam do biura jako pierwsza. Miałam czas na spokojne przygotowanie się do pracy. Po chwili wpadła reszta działu i cały pokój zaczął tętnić życiem. Żadnej z nas nie chciało się pracować ale nie było innego wyjścia. Zabrałyśmy się więc do roboty. I tak z krótkimi przerwami mijał sobie dzisiejszy dzionek. Aż tu nagle...... szefowa stwierdziła, że ma bojowe zadanie do wykonania. Pech chciał, że realizacja przypadła właśnie mnie. Oczywiście wszystko na dziś i wszystko PILNE. Patrzę na zegarek. Hmmm. Kiepsko. Ale pełna zapału wzięłam się do pracy. Ostatecznie im szybciej zacznę tym szybciej skończę. Niestety w między czasie musiałam jeszcze odebrać kilka nie cierpiących zwłoki telefonów i .... zadanie okazało się nie możliwe do wykonania w normalnych godzinach pracy. Brakło czasu. Jak to kiedyś ktoś powiedział: "Ja bym zdążył ale mi czasu brakło". No i takim sposobem połowa spraw została przeniesiona do zrobienia na jutro i czeka grzecznie w szafie na realizację. A ja odpoczywam w domu. A miało być tak spokojnie....

17:11, sophia


sobota, 26 stycznia 2008

sąsiedzi

Moja Druga Połowa od paru dni chodzi na trzecią zmianę. Wraca wówczas po pracy i z samego rana, kiedy inni normalni ludzie idą do pracy, on idzie spać. Wydaje się na pierwszy rzut oka bardzo proste. Chociaż. Nie zawsze jest tak idealnie jakby się mogło zdawać. Wczoraj wracam po pracy do domu i widzę ku mojej radości, że już wstał i mozna swobodnie poruszać się po mieszkaniu. Uradowana zagaduje.

-wyspałeś się kochanie ?? (pytanie było raczej z mojej strony stwierdzeniem, bo niby dlaczego miałoby być inaczej). W odpowiedzi słyszę jedynie:

-Aaaa. Po czym machnął ręką i opuścił kuchnię.

Myślę sobie zagadam później bo teraz trochę to mało bezpieczne. Podejrzewałam wprawdzie, że znowu nasza kochana wiewiórka przypominała o swoim istnieniu no ale cóż... pozostawało mi jedynie czekać na dogodną chwilę i zapytać ponownie.

Na wieczór udało mi się ustalić co takiego wydarzyło się w domu podczas mojej obecności. Otóż historia stara jak świat. W ciągu dnia wszyscy pracują tak więc cisza nocna raczej nie obowiązuję. Mąż po ciężkiej nocy położył się spać w momencie kiedy cała reszta bloku zaczynała tętnić życiem. Sąsiada na korytarzu odwiedziły wnuki, które tuptając po korytarzu przebiegły po nim dwa razy, wpadła z nowym czynszem gospodyni, listonosz przyniósł listy, sąsiad remontował kuchnię, która jak nazłość graniczy z naszą sypialnią no i oczywiście wiewiórka też sie dołączyła do tej "lawiny". Tak więc mąż po ośmu godzinach spania czuł się bardziej zmęczony niż wypoczęty. Wściekły poszedł na następną nockę. No bo cóż można poradzić. Nawet nie wypada nikogo opierniczyć bo skąd niby biedacy mieli wiedzieć, że akurat dziś trzeba być cicho.

15:20, sophia

piątek, 18 stycznia 2008

Wiewiórka

Mieszka z nami pod jednym dachem koszatniczka (wiewiórka amerykańska). Cudowne zwierzątko, bardzo towarzyska, lgnie do człowieka niesamowicie. Przyznać muszę, że trochę została przez nas rozpieszczona. Jada tylko swoje przysmaki a jak ich nie dostanie pokazuje swoje niezadowolenie. Jej niezadowolenie widoczne jest także jeśli ma ochotę na pobieganie po mieszkaniu a my z jakiegoś powodu się na to nie zgadzamy. Więc jak tylko jest możliwość staramy się mu dostarczać i tej rozrywki. Rozrywka jest po obu stronach. Chips - tak go nazwaliśmy - oszczędza ku naszej ogromnej radości kable, które podobno są przysmakiem wszystkich koszatniczek, co nie znaczy, że nie trzeba go pilnować. Bardzo lubi wcinać wszystko co drewniane łącznie z meblami. Tak więc rozrywka przy takich "spacerach" jest pełna po obu stronach. Wygląda to mniej więcej tak: Przodem biegnie koszatniczka a za nim biegniemy my. Każdy ruch jest kontrolowany, a każde "chrup chrup" wyłapane. Oczywiście nie wszystko da się przewidzieć i kilka mebli udało mu się nadgryźć. Doszliśmy zatem do wniosku, że jeden pokój musi mu wystarczyć. Chips był trochę innego zdania ale.... Zaakceptował. Tak nam się przynajmniej wydawało. W końcu co on biedny, mały ma do powiedzenia. Wieczorem kładziemy się spać, światła pogaszone i nagle słyszymy, że nasz domownik rozpoczał KOLACJĘ. Jadł tak dobre 5min (muszę tu napomknąć, że były to w większości orzeszki a hałas był nieunikniony), potem skrzypiąca karuzela uniemożliwiła nam zaśnięcie i na koniec dał koncert - obgryzanie krat, które uwielbia wykorzystywać dając tym do zrozumienia, że on istnieje i oczekuje większego zainteresowania. Było po spaniu. Wiewiórka zaś była w siódmym niebie widząc zainteresowanie i zamęt, który udało jej sie stworzyć koło swojej osóbki. Takie maleństwo a potrafi postawić cały dom na nogi.

17:04, sophia

środa, 16 stycznia 2008

akcja stolik

Dziś od rana "akcja stolik". Dostaliśmy (ja, mąż i brat) polecenie od mamy: Trzeba pójść do dziadka i poskładać stolik pod telewizor. Posłusznie pozbieraliśmy się aby o umówionej porze spotkać się u dziadka. Stolik jak stolik. Instrukcja jest, kartony są. Na pierwszy rzut oka wszystko pasuję. Co to dla nas. Myślę sobie - pięć minut i po robocie - dwóch facetów mam ze sobą damy radę. Ja w sumie tylko dla towarzystwa. Problemy zaczęły się już po chwili. Okazało się, że owszem instrukcja jest ale ... sama instrukcja nie gwarantuje przecież sukcesu, o którym wszyscy marzyliśmy, w postaci poskładanej szafki.

-Brakuję części - zakomunikował brat.

-Jak to nie możliwe !!?? Daj poszukamy jeszcze raz, napewno coś przeoczyłeś.

Pech chciał, że brat rzeczywiście dokładnie przejrzał pudełka no i niestety miał rację. Trudno myślimy, trzeba temu zaradzić. Pojechaliśmy do sklepu z tzw. reklamacją. W sklepie zrobili ździwione oczy bo przecież wydali wszystko co mieli. Po krótkiej wymianie zdań otrzymaliśmy informację, że na "resztę szafki" trzeba poczekać, zawinił producent i ... wyślą pocztą. Takim sposobem skończył nam się pracowity dzień, który siłą rzeczy będziemy musieli kontynuować zapewne za tydzień. Dziadek niestety nie doczekał się szafki pod telewizor i będzie musiał pomęczyć się jeszcze trochę z małym telewizorkiem, którego używał dotychczas. Cóż następnym razem trzeba będzie każdą śrubke sprawdzać przy pani, która wydaje towar. Tymczasem czekamy cierpliwie na przesyłkę.

17:40, sophia

poniedziałek, 14 stycznia 2008

wymiana komórki

Pod koniec zeszłego roku kupiłam sobie nową komórkę. Nowa komórka, nowa umową. Super. Kosztowała mnie całą złotówkę z vat-em. Cieszyłam się jak dziecko. Komórka miała klapkę, aparat fotograficzny i inne bajery, więc było super. Na początku pełen zachwyt, jak zwykle przy nowym zakupie. Niestety do czasu. Z czasem bateria zaczęła sie buntować. Raz trzymała 5 dni innym razem 2 dni. Zaczęłam z tęsknotą patrzyć na swoją starą komórkę i komórkę mojej drugiej połowy. Po paru dniach obserwowania mnie, mojej walki o lepszy sprzęt, mąż zamienił karty telefoniczne w komórkach i dał mi swoją. Każdy z nas załadował swoją komórkę do pełna i rozpoczął użytkowanie. Odetchnęłam z ulgą. Wreszcie mam sprzęt, na którym można polegać. Ku mojemu zdziwieniu moja dawna komórka w rękach mojej drugiej połowy funkcjonuje bez zastrzeżeń. Bateria trzyma 6 dni przy częstych rozmowach. Mąż popatrzył na mnie zdzwiwiony "działa, o co ci chodzi, fajna komórka" Hmm... Problem w tym, że nie rozumiem o co chodzi ... czy On z tą komórką biega na "kamienne kręgi" (polskie stonehenge) czy jak ??? A może to ja mam w sobie jakieś ujemne moce. Na szczęście komórka, którą dostałam od męża działa, więc wszelkie obawy postanowiłam odsunąć na później. Zgodnie z zasadą: " Co masz zrobić jutro zrób pojutrze, będziesz miał dwa dni wolnego" Zawsze się sprawdza :)))

17:27, sophia

piątek, 11 stycznia 2008

poszukiwania

Od jakiegoś czasu szukam wymarzonej dla siebie pracy. Wysyłam 6000 ofert pracy i ....biegam na rozmowy kwalifikacyjne. Przyznam nie jest źle bo jest moją osobą spore zainteresowanie, tylko co z tego. Wszędzie mówią: "super, wspaniale i ..." itd. Wracam po takiej rozmowie do domu i jestem w punkcie wyjścia. Chociaż ...hmmm, na pewno z każdym dniem bliżej, jakby na to nie patrzeć. Generalnie postanowiłam nie tracić nadziei i walczyć do końca. W końcu muszę WYGRAĆ.

15:56, sophia

piątek, 04 stycznia 2008

nieszczęsne zdjęcie

Z racji zbliżającego się terminu egzaminu z prawa jazdy zdecydowałam się na wykonanie zdjęć niezbędnych do dokumentacji. Nie lubię robić takich zdjęć bo jeszcze nigdy się nie zdarzyło, żebym była z nich zadowolona. Ale nie miałam wyjścia. Na początek okazało się, że fotograf, u którego zawsze wykonuje tego typu zdjęcia ma remont z bliżej nieokreślonym terminem jego zakończenia. Lekko zrezygnowana poszłam szukać innego fotografa. No i znalazłam. Zrobiłam zdjęcia, która można już było odebrać po 20 minutach. Szybko, nie to co kiedyś. Odebrałam zdjęcia i z lekkim strachem spojrzałam na moją szanowna twarz. Hmm. Gdyby nie kilka szczegółów (np. czerwony nos, bo weszłam do studia z mrozu) to można powiedzieć, że dokument prawa jazdy z tym zdjęciem można nawet komuś pokazać bez większych obaw, że człowiek czmychnie gdzie pieprz rośnie. Teraz nie pozostaje już nic innego tylko porządnie przygotować się do egzaminu i zdać go oczywiście. 3majcie kciuki.

13:30, sophia


wtorek, 01 stycznia 2008

01.01.2008

Rozpoczęliśmy Nowy Rok. Od jutra wracamy do szarej rzeczywistości i mam nadzieje, że będzie bardziej kolorowo jak w poprzednim 2007 roku. Oby ten rozpoczynający się rok przyniósł nam wszystkim wiele uśmiechu i radości a wszystko co złe omijało nas dużym łukiem.

do siego !!!!!

15:56, sophia

niedziela, 30 grudnia 2007

w poszukiwaniu śledzia !!!

Postanowiliśmy z moją Drugą Połową rozpocząć przygotowania do nocy sylwestrowej. Tradycyjnie musi się na stole znaleźć tort śledziowy. Poszliśmy więc na zakupy po składniki (niezbyt wyszukane). No i się zaczęło.... Kupiliśmy wszystko oprócz śledzi. Na całym osiedlu zabrakło dla nas matjasów :((( Tort śledziowy bez śledzi !!?? Katastrofa. Postanowiliśmy walczyć do końca. I... brakujący składnik tortu znalazł się w lodówce moich Ukochanych Rodziców, którym z różnych powodów dodatkowa paczka śledzi okazała się zbędna;)). Sylwester uratowany !!!!!!

Szczęśliwego Nowego Roku 2008 !!!!!!!

10:30, sophia


czwartek, 27 grudnia 2007

Święta, Święta i już po ....

Cudowny czas Świąt jak zwykle minął bardzo szybko w gronie rodziny i najbliższych. Niestety nie wszyscy zasiedli w tym roku do naszego stołu wigilijnego:(( co nie znaczy, że ICH z nami nie było.

Święta się skończyły, ale tak to już jest, że im przyjemniej spędzamy wolny czas tym szybciej on płynie. Na szczęście przed nami jeszcze Sylwester i kolejne Wielkie przygotowania.

23:26, sophia

piątek, 21 grudnia 2007

wybór dokonany !!!!!

Po wielu zmaganiach i marudzeniu zdecydowałam się kupić farbę do włosów. Potrzebowałam na to pół dnia, które spędziłam w sklepie oglądając kolejne kolory. Moja Druga Połowa wyjątkowo spokojnie znosiła to nie zdecydowanie. Po kilku godzinach oczekiwania na rezultat, nie mógł uwierzyć, że decyzja już zapadła i będzie można resztę dnia spędzić przed telewizorem. Musiał się oczywiście kilka razy upewnić czy aby na pewno ten kolor, co spowodowało moje następne wahania ale........... Ostatecznie zdecydowałam się na "czekoladowy brąz". Jutro się przekonamy czy był to właściwy wybór:))))

19:12, sophia


Pierwszy dzień z życia blogera

Witam wszystkich serdecznie,

Dzisiaj jest pierwszy dzień moich zmagań z blogiem. Z czasem pojawi się tutaj więcej mam nadzieje ciekawych historyjek ale póki co muszę opanować poruszanie się po wirtualnym pamiętniku.

12:15, sophia