piątek, 27 marca 2009

W poszukiwaniu smoczka...


Ranek jak to ranek. Wstałam razem z mężem. Mąż poszedł do pracy ja jak zwykle, w okresie macierzyńskiego oczywiście, zostałam w domu. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić obudził się Kuba i się zaczęło... Dziecko marudne, jeść nie chcę, pielucha sucha więc myślę sobie smoka mu pocisnę. Taaa tylko gdzie ten smok. Poszukiwania zostały rozpoczęte. Dziecko płacze - matka szuka. Przekopałam łóżeczko, wlazłam pod meble i nic. Zadzwoniłam więc do swojej Drugiej Połowy w nadziei, że pamięta gdzie ów smoczek leży. Niestety nadzieje pozostały niespełnione a poszukiwania kontynuowane. Z poszukiwań smoczka zrobiły się wielkie porządki wyszłam bowiem z założenia, że nawet jeśli jestem "ślepa" to zauważę go przy porządkach. Niestety mieszkanie posprzątane, smoczka nie ma. Zrezygnowana napisałam sms-a do mojej Drugiej Połowy: kup smoczek i... szukam dalej. Ooo radości zguba się znalazła ale ... dopiero po zakupie dwóch nowych smoczków. Złośliwość rzeczy martwych bo kto by pomyślał, że leży sobie spokojnie w nosidełku a niestety mówić nie umie:(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz