niedziela, 13 czerwca 2010

Kto pod kim dołki kopie...


Kto pod kim dołki kopie, sam w nie wpada... Przysłowia stare, znane jednak rzadko spotykane w życiu a tym bardziej respektowane.


Coraz częściej w życiu zawodowym możemy być świadkami, uczestnikami "walki" o utrzymanie stanowiska pracy. Kończą się "przyjaźnie" a zaczyna "ostra jazda bez trzymanki". Każdy ruch jest dozwolony. A wszystko odbywa się pod przykrywką dawnej sympatii chociaż niekiedy sprawa wymyka się spod kontroli.

Nikt przecież nie donosi do szefowej na koleżankę czy kolegę, po prostu mówi się głośniej tak aby...szefowa usłyszała. Jak jednak szefowa/szef ignoruje podniesiony głos podwładnych informujący o przewinieniach innych, "koleżanki" przekazują bezpośrednio najnowsze nowiny, bo przecież taka okazja nie może być zmarnowana.

Niestety niekiedy...o grozo..."kapusie"(częściej niż nam się to wydaje) też popełniają błędy a wtedy również należało by oznajmić te wieści głośno i wyraźnie najlepiej przy sporej publiczności. Nie wszyscy jednak posiadają takie szczególne umiejętności, niektórzy w życiu starają się kierować etyką, kulturą albo zwyczajnie nie mają takiej natury.

Wszystko ma jednak swoje granice i ktoś w ten dołek wpaść musi. Tym razem było by miło gdyby bez nas się to odbyło...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz