piątek, 11 lutego 2011

Praca w Straży Miejskiej - zaszczyt czy ujma na honorze?!


Art.1 pkt 2. Ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. o strażach gminnych. (Dz. U. z dnia 9 października 1997 r.), „Straż spełnia służebną rolę wobec społeczności lokalnej, wykonując swe zadania z poszanowaniem godności i praw obywateli.” Pełny tekst przedmiotowej ustawy znajdziecie TUTAJ.

Wydawałoby się, że służba społeczeństwu jest zaszczytem, działaniem godnym naśladowania ale czy na pewno? Czy wszyscy jednakowo rozumieją pomoc i służebność? Dlaczego tylu chętnych chce zasilić szeregi Straży Gminnych, czy zawsze kierują się szczytnym celem, jakie są ich motywacje?

Niestety coraz częściej owa służebność wobec obywateli zastępowana jest realizacją dość dziwnych i nieprzystających do organizacji, jaką jest Straż Gminna (Miejska) celami. Bardzo często jest to nabijanie Gminnej kasy. Rozumiem, że aby służyć i pomagać to przede wszystkim trzeba mieć fundusze. Jednak czy cel uświęca środki, czy niektórzy ze środków nie uczynili celu samego w sobie?

Coraz częściej w mediach oraz rozmowach zwykłych ludzi na przystankach, w kawiarniach i innych miejscach publicznych, przedstawiane są sytuacje nie licujące z mianem funkcjonariusza publicznego. Można tutaj dla przykładu wspomnieć o przypadku nagłośnionym w ostatnim czasie w mediach:

„Karetka z Koszalina wiozła kobietę z odciętym palcem do specjalistycznego szpitala w Szczecinie. Sprawa była pilna: do tego, czy odpowiednio szybko dotrze na miejsce zależały szanse uratowania feralnego kciuka. Więc sygnał, migające koguty - pojazd uprzywilejowany. Tylko po drodze stał fotoradar straży miejskiej w Karlinie” - więcej - gdzie w takim przypadku znajduje się owa służebność zapisana w ustawie.

Kilka tygodni temu nagłośniony został również przypadek ukarania kierowcy mandatem za przekroczenie prędkości o 2 (słownie: dwa) km/h. Ze sprawdzonych i pewnych źródeł wiem, że błąd pomiarowy fotoradaru (RAPID) to właśnie owe 2 km/h, więc pomiar mieścił się w granicach błędu pomiarowego. Nadgorliwość, nadużycie czy poczucie władzy? jak nazwać takie zachowanie, gdzie tutaj miejsce na ową służebność zapisaną w Ustawie?

W społeczności krótkofalowców i scanermaniaków nasłuchujących co w eterze piszczy (słuchających również co mają do powiedzenia Strażnicy Miejscy) mówi się wprost, że 9 na 10 komunikatów radiowych dotyczy, źle zaparkowanych samochodów. Czy do tego sprowadza się owa cytowana tyle razy przeze mnie służebność?

Co zatem ciągnie ludzi do wstępowania do tej formacji? Czy jest to chęć pomocy innym, służba ludziom, społecznościom lokalnym, sytuacja na rynku pracy, a może zaplanowana ścieżka kariery żartobliwie przedstawiona przez Kabaret Chatelet w skeczu:
Pogawędka straży miejskiej.
Na pewno jednym z czynników dla niektórych kandydatów (po rozmowie z jednym ze strażników miejskich) jest również poczucie władzy i swoistej bezkarności. Nie bez znaczenia jest także aspekt finansowy. Kilka dni temu natrafiłem na artykuł: Czytaj

Szukasz pracy? Tutaj nieźle płacą.

Chociaż samorządy w całej Polsce ostro tną wydatki, to w niewielu miejscach oszczędności dotyczą także straży miejskiej. Dlaczego? Urzędnicy zgodnym chórem odpowiadają, że na bezpieczeństwie mieszkańców oszczędzać nie wolno.
Podobnie jest w Warszawie. Mimo, że już dziś w tamtejszej straży miejskiej pracują 1802 osoby (z tego 1599 to mundurowi), w marcu etat dostanie kolejnych 50 osób.
Ale o posadę stołecznego strażnika wcale nie jest łatwo. W zeszłym roku na 100 wolnych etatów było aż 870 chętnych.
Co tak ciągnie do munduru? Całkiem niezłe zarobki. Na starcie strażnik dostaje pensję w wysokości 2055 zł brutto. Dla porównania - młody policjant ma o 200 zł mniej - pisze "Życie Warszawy".
Z tego powodu do działu kadr coraz częściej zgłaszają się byli policjanci, którzy osiągnęli już uprawnienia emerytalne, czyli przepracowali 15 lat.
Żeby zostać strażnikiem w Warszawie trzeba mieć minimum średnie wykształcenie, świetną kondycję, nieposzlakowaną opinię, a także zdać szereg egzaminów i świetnie znać miasto.
Co ciekawe, komisja rekrutacyjna zwraca uwagę np. na wygląd kandydata i sposób wypowiadania się. - Kiedyś jedna z kobiet miała tatuaż na całej szyi i z tego powodu odpadła - mówi "ŻW" Grzegorz Staniszewski, naczelnik Wydziału Prewencji.
Komentarze pod artykułem również przedstawiają opinię społeczną nt. Straży Miejskiej.


Nasuwa się zatem pytanie czy taka formacja, w taki sposób „realizująca swoje cele” jest nam potrzebna? Czy nie lepiej by było ją zlikwidować, środkami finansowymi zasilić Policję i zatrudnić profesjonalnych, odpowiednio wyszkolonych, kompetentnych i wbrew pozorom cieszących się zaufaniem społecznym Policjantów?

Autor: Marcin Jeruzel

1 komentarz:

  1. No tu się troszeczke nie zgodzę, jeśli kierowcy nie popełniali by wykroczeń, kasy by nie było... A tak lepiej nawet niz idzie na miasto, niż tak jak mandaty policji na urząd wojewódzki i dalej...

    OdpowiedzUsuń