Rozmowa w sprawie pracy w dużej i znanej firmie doradztwa personalnego. Nastawienie kandydata pozytywne. Wejście do budynku nie zapowiadało więc porażki całego przedsięwzięcia. A jednak...
Weszłam do firmy. W poczekalni siedziały już dwie osoby plus ... sekretarka. Sekretarka nie wykazała żadnego zainteresowania moją osobą, pomimo zapewnień osoby rekrutującej mnie dzień wcześniej, że zostanę przez nią pokierowana do właściwej osoby. Później zaobserwowałam, że zainteresowanie pojawiało się jedynie wtedy, kiedy nowa osoba chciała wejść do jednego z pokoi.
Uparcie jednak podeszłam do sekretarki, przedstawiłam się i podałam nazwę stanowiska, na które aplikuję. Mimo obietnicy ze strony sekretarki, że przekaże informację dalej o moim pojawieniu się nic się nie działo. Nie wykonała żadnego telefonu, nie wstała aby podejść do koleżanki i przekazać wiadomość. Nic. Siedziała i podbijała pieczątką sterty dokumentów, więc trudno było uwierzyć, że ktoś się nami zainteresuje.
Po jakiejś chwili weszła pani można się domyślić, że to rekruter (nie przedstawiła się) ale znała nazwę stanowiska, o które się ubiegam. W trakcie rozmowy okazało się, że byłaby to praca na zastępstwo o czym nikt wcześniej nie raczył mnie poinformować. Nie wspomnę już o tym, że cała rozmowa miała miejsce w drzwiach przy wszystkich czekających na swoją kolej osobach więc o prywatności, dyskrecji i tajności rozmowy nie było mowy.
Pracowałam w różnych firmach, na różnych stanowiskach. Ludzie bywają różni ale nawet kandydując do pracy jako student byłam lepiej traktowana. Ówczesny przyszły pracodawca zaprosił mnie do swojego gabinetu, poprosił żebym usiadła i zaczął ze mną rozmawiać. A teraz? Rozmowa w drzwiach, nierzetelne przekazywanie informacji etc.
Czyżby wszystko aż tak bardzo się zmieniło? Nie liczy się już pracownik a jedynie pracodawca, klient, który stawia warunki? A co jeśli pracownik też ma swoje oczekiwania?
sobota, 6 marca 2010
Employer Branding w rekrutacji
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz